Już jakiś czas zastanawiałam się co właściwie chciałabym pokazać na tym blogu i postanowiłam, że zacznę od procesu. Proces przeze mnie praktykowany został samowyuczony na podstawie zamieszczonych w sieci informacji. Trzeba bowiem wiedzieć, że nigdy nie uczyłam się szyć na maszynie i nagły z nią styk zaskoczył przede wszystkim mnie (choć może nie koniecznie).
Gdy zaczęłam szyć ten dziecięcy quilt pomyślałam, że będzie on świetną okazją do opisania tegoż procesu.
Oto on
Później stwierdziłam jednak, że ten post nie powstanie ponieważ wszystkie zdjęcia zrobione podczas szycia roobione były telefonem - lumią (robi niezłe zdjęcia, ale do takiego celu niegodny jest), wyszły nieostre i takie sobie i miał post nie powstać, ale raz kozie śmierć, piszę i wklejam to co mam, następnym razem lepiej siię postaram.
Oczekujące na zszycie
Zaczynam, jak przystało od krojenia (tj. od pomysłu, ale one zazwyczaj kłębią się i kłębią i sama nie wiem, kiedy gotowe są do cięcia). Tnę odpowiednią ilość elementów, tym razem potrzebowałam 35 bloczków, każdy składający się z kwadrata o wymiarach 5,5x5,5, dwóch prostokątów 5,5x2,5 oraz kwadracika o boku 2,5 (wszystkie wymiary podane w calach).
Przykładowy bloczek po zszyciu
Kiedy wszystkie bloczki są gotowe układam. Jeżeli jest możliwość różnego układu przymierzam kilkukrotnie, czasem robie zdjęcia i porównuję, który układ bardziej mii się podoba.
Ostateczny uukład
Następny krok to zszywanie w większe kawałki i w kończy w całość, która wygląda tak:
Zszyte i wyprasowane
Lubię każdy etap procesu, ale pozszywany wierzch cieszy najbardziej (do momentu finalnego efektu). Prasuję sobie całość, czasem składam i odkładam na jakiś czas, a czasem przysjępuję do kanapkowania.
Tą kanapkrobiłam już w nowym miejscu. Na czyściutkkiej podłodze rozkładam wyprasowany spód, rozkładam równiutko, rozciągam i przyklejam taśmą malarskką, aby się nie pomarszczył. Na to rozkładam wcześniej dekatyzowane wypełnienie bawełniane i w końcu wierzch kanapeczki.
Trzeba się spiąć i spiąć
Trzymam się tego, że spód i wypełnienie muszą być wiiększe do wierzchniej części, czasem podczas zszywania moga cię trochę poddać, a to byłaby katastrofa. jak widzę, że tyłu nie starczy wymieniam go na inny, szycie za małego to marnowanie materiału i czasu ((oczywiście widoczny na powyższym zdfjęciu to spora przesada, wystarczy jak wystaje ok 2 cm).
Czas na agraftki, dużoo ostrych i sztywnych agrafek gęsto przeszywa pikniczek, aby podczas szycia nic się nie poruszyło (na to liczę).
Na patchwork o pow. ok. 1m2 zużyje ok 120 agrafek
Zaczynam od środka i wygładzam na bieżąco materiał. Spinam gęsto i sttaram się omijać miejsca, w których planuję pikować, choć te plany często się zmieniają...
Niezbędna pomoc
Na tym etapie przeważnie mogę liczyć na wsparcie. Jeżeli ktoś zapyta, czy spinanie agrafkami może wykonać nawet trzylatek, odpowiem - wg mnie nie, ale towarzystwo zawsze mile widziane.
Gotowe do odklejania
Ma być gęsto, im gęściej tym lepiej (wg mnie oczywiście), wtedy jest mniejsza szansa na jakiekolwiek marszczenia. Odległość mięszy agrafkami, którą akceptuję to maks 10 cm, przesadzam? Całość przy małym pikniku zajmuje ok 45 minut jak się sprężę.
Zrolowana kanapka poglądowa
Oczywiście kanapkę odklejam i obcinam nadmiar spodu, tak aby zostało z każdej strony ok. 2 cm. Sprawdzam, czy spód nigdzie się jakimś cudem nie pomarszczył i podziwiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz