środa, 17 lutego 2016

Nowa era faktycznie nastała... pierwszy w niej piknik został ukończony

Moje początki z nową maszyną nie były łatwe, ale całą winę biorę na siebie. Pewno jest to trochę kwestia tego, że jestem szyciowym samoukiem i dla kogoś kto ma ogólne pojęcie o szyciu niektóre rzeczy są oczywiste - dla mnie nie do końca. Nie mniej po chwilowych nieporozumieniach doszłyśmy do porozumienia.
Na temat maszyny Janome MC8200QC napiszę tylko tyle: spełniła moje oczekiwania, a nawet zdecydowanie je przerosła. Podejrzewam, że wykorzystam jej możliwości w 15%, ale dla mnie to wystarczy. Najważniejsze zalety po użytkowaniu małej "marketowej"(nie ubliżając mojej pierwszej maszynie, która została pooddana gruntownemu przeglądowi i niezbędnym naprawom) to odlegość ramienia - 28cm - co jest bardzo ważne i wie o tym każdy kto szyje patchworki. Drugą rzeczą, o której marzyłam już od jakiegość czasu to stopka z górnym transportem - zaspokoił moją potrzebę równiutkiego ściegu i gładkiej takniny :) (dziwnie to brzmi, ale nie umie tego inaczej nazwać).
Korzystam ponadto narazie z umiejętności robienia supełków oraz obcinania nici... te kilka rzeczy mnie zadawala, ale przypuszczam, że będzie tego coraz więcej. 

A oto co razem zmajstrowałyśmy:




Kołderka została zmodyfikowana w stosunku do planu; zamiast spodu z minky zdecydowałam się na tradycyjny patchwork i postawiłam na bawełnę - z przodu, z tyłu, w środku i po bokach.  



Całkowity rozmiar gotowej kołderki nie jest oszałamiający - 65 cm x 91 cm




Całość przepikowałam razem ze stopką z górnym transportem - równiuteńko, w dwóch kolorach - ku zaskoczeniu różowym i szarym :D




Poza solidami w dwóch odcieniach szarości i dwóch odcieniach różu, a właściwie różu i fuksji użyłam dziewczęcych wzorów w pudrowych kolorach. Tkanina na lamówkę została zakupiona już bardzo dawno temu, bardzo mi się spodobała, a planu na nią nie było. Spód to bawełna z IKEI, uważam, że jest ekstra, dlatego już jakiś rok temu kupiłam sobie kilka metrów i w końcu jej użyłam. Wszystkie tkaniny użyte do tego mini projektu znalazłam w moich kartoniach - nic specjalnie nie dokupiłam.



Fajnie komponuje się z naszymi nowymi kanapami, szkoda, że w domu jedyną dziewczyną jestem ja




Kołderka miała być prezentem dla urodzownej w styczniu Magdaleny, niestety szycie zajmuje mi ostatnio tyle czasu, że aby ją odwiedzić i zapoznać po miesiącu jej życia na szybkości uszyłam kocyk i kupiłam trocchę słodkich różowych ciuszków. 

Ten mały różowy pikniczek był moją pierwszą współpracą z nową maszyną, wyszła jednak tak zadawalająco, że chyba dla mojego mojącego się urodzić w kwietniu drugiego syncia uszyję taką samą (tylko może w bardziej  męskich kolorach, choć pierworodny jak zobaczył tą stwierdził, że będzie idealna dla bracika). 





wtorek, 26 stycznia 2016

Nadeszła nowa era?

Jakiś czas miałam przestoju, ale można przypuszczać, że aktywność piknikowa wzrośnie... nadeszła bobiem wiekopomna chwila, w której po wielomiesięcznych wyrzeczeniach (a może kilkumiesięcznych) zamieszkała ze mną JANOME MC8200QC :D
Choć zakupiłam ją w zeszłym tygodniu, wczoraj w końcu podjęłyśmy współpracę, nie powiem żeby było od razu łatwo, ale docieramy się, czego efekty postaram się zamieścić niebawem na blogu.
Na pierwszy rzut poszła mała kołderka z trójkątów układanych w zyg-zaki - jeśli ładnie wyjdzie będzie prezentem dla urodzonej na początku miesiąca małej dziewczynki... coś dużo pisania a mało szycia - dopijam kawę i idę szczwać.


12:01 aktualizacja - wierzch mini kołderki zszyty. Nie popisałam się co prawda precezją, ale puki co winę zwalam na szerokie stopki w mojej nowej koleżance ;)





Dalszy plan jest taki, żeby przepikować w połączeniu z bawełnianym wypełnieniem (szarą lub różową nitką - ja to umie zaskakiwać) i doszyć spód z minky. Ale najpierw.... wszystkie składniki wypiorę w proszku dla niemowląt, żeby można było od razu używać :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Gęsi latają latem



Komplet poduszek powstał po połączeniu dwóch przewodnich myśli, które pojawiły się niemal jednocześnie. pierwsza to zabawa HELLO SUNSHINE, do którego niniejszym pragnę je zgłosić (po ilości zgłoszonych do zabawy prac mam ochotę zawołać "jeszcze ja, jeszcze ja", bo pomimo pierwotnego entuzjazmu zaczęłam się powoli obawiać, że nie zdąże),a druga to zapotrzebowanie mojego domku na wsi (gwoli ścisłości będącego jedynym naszym domem).



Kolory dobrane zostały zgodnie z zasadami zabawy i są faktycznie typowo letnie; jedna poduszka jest jak falujące może, a druga jak zachód słońca, jedna jak słodkie lizaczki, oranżadki a druga jak... woda mineralna dla zbilansowania słodkości i zapobiegająca odwodnieniu w upalne dni :)


Obłędne, soczyste kolory w połączeniu z bielą to coś, co wyjątkowo mi się podoba, a czego do tej pory nigdy nie popełniłam.


Poduszki możnaby nazwać "janami" ponieważ są dość spore, mają boki długości 23,5cala.


Bardzo podoba mi się wykańczanie patchworków lamówką w czarno-białe lub czerwono-białe paski, ale tkanina zakupiona u Karoliny z B-craft przerosła moje najśmielsze oczekiwwania. jak tylko rozpakowałam ją i zaczęłam ciąć już mi się chiało płakać, że kiedyś mi się skończy (całe szczęście zostało jeszcze pół metra, muszę je sobie szanować).




Tył wykonałam z gładkiej szarej tkaniny, dzięki czemu poduszki są bardziej nowoczesne, bo trzeba wiedzieć, że mój gust jest przeważnie umiarkowanie nowoczeny (poza momentami, kiedy budzi się we mnie potrzeba babcinego ciepła).




Pikowane są na okrągło, a początek pikowania (najmniejsze kółko) możliwy był dzięki zastosowaniu rolki taśmy malarskiej.



Lamówka została wszytta pół na pół maszynowo i ręcznie.





Moje poduszki to właściwie poszewski, wykończone wg mnie profesjonalnie - zamkiem błyskawicznym, którego instruktaż montażu znalazłam dzięki blogowi beeinquiltsland.blogspot.pl, a rady dotyczące wykończenia poszewek uzyskałam od jego Właścicielki (której pracami jestem osobiście zauroczona).



Z uwagi na nietypowy rozmiar, do poszewek doszyłam dwie poduszki, tutaj przede wszystkim ze względów finansowych, ale można je również nazwać ekologicznymi użyłam starej, białej, bawełnianej, ukradzinej ze strychu mojej mamy, poszwy na kołdrę. jak to mówią: coś starego, coś uradzionego... Recycling w modzie więc bez obciachu wykorzystałam ów nabytek.


Tym rrazem do sesji fotograficznej użyłam aparatu dzięki czemu jakość zdjęć przyjemniejsza, a i ich ilość spora więc na koniec postanowiłam dodać jeszcze jedno z widokiem na Skrzyczne.


I oczywiście mój szwaczy pomocnik na dobre zakończenie posta.

sobota, 1 sierpnia 2015

Małe a cieszy

Czasem oglądam sobie jak swoją szwaczą przestrzeń urządzajją sobie quilterki, podziwiam ich pracownie, ich pomysły na zagospodarowanie miejsca pracy/relaksu. Odkąd szyje wiedziałam, że czegoś mi brakuje i choć ciężko powiedzieć, że urządziłam sobie mega stanowisko pracy, ale o to jest, tadam:
Pierwsza i wspaniała, mega profesjonalna ;) poduszeczka na szpilki

Moja zdolność fotografowania otaczającego mnie świata jest wciąż tak nieidealna jak wykonywane przeze mnie przedmioty, ale staram się jak mogę, dlatego prrzedstawiam kilka zdjęć rzeczonej poduszeczki w różn ych okolicznościach przyrody (w moim pokoju zabaw - w szwalniczym bałaganie).


Oczywiście książe jak tylko zobaczył co mamusia zmajstrowała stwierdził, że to jego poduszeczka i porwał, szczerrze myślałam, że bezppowrotnie ale dość szybko oddał i nadział szpileczkami...




Szycie poduszeczki nakłoniło mnie do refleksji nad mnogością naprawdę świetnych resztek w moim arsenale (postanowiłam bowiem, że uszyję ją wyłącznie z resztek). 



Z perspektywy czasu myślę, że to właśnie tej poduszeczki mi brakowało i teraz dopiero rozwinę skrzydła :)  



wtorek, 21 lipca 2015

O tym jak powstaje piknik cz.2


Kiedy już sobie popodziwiam co spięłam czas na pikowanie. Szczerze ciągle mnie to przeraża, ale zarazem sprawia dużą radość. Staram się zaczynać gdzieś od środka i wygląda to jakoś tak:





Jeżeli jakieś agrafki się napatoczą trzeba wyciiągnąć. Wszytej agrafki na prawdę trudno sie pozbyć ;) 





Moja maszyna nie jest szczytem techniki i czasem trzeba trochę popchnąć materiał, bo uciągnąć kilka warstw materiału to dla niej nie lada wyzwanie. Wtedy przydają się takie fajne rękawiczki (potrzebne też przy pikowaniu z wyłączonym dolnym transportem). Takie rękawiczki z gumową warstwą pod palcami nie ślizgają się po materiale i można go sobie z łatwością przesuwać. Przydają się też w pracach ogrodowych, dobrze jest mieć ze dwie pary ;)


Poza równoległymi przeszyciami przepikowałam też trochę po liniach, bo kołderka ma być przede wszystkim funkcjonalna i nie chciałabym, aby się rozpadła, a w ten sposób trroche się wzmocni :)
Po wypikowaniu obcinam równiutko brzegi


Po każdym małym etapie lubie sobie pikniczek poskładać i zrolować, ale podejrzewam, że nie jest to konieczne, aby uszyć prosty patchwork.


To jest właśnie czas, kiedy trzeba wszyć lamówkę. Lubię to jak każdy inny etap, ale muszę prrzyznać, że to od początku dość dobrze mi wychodzi.
Instrukcję pozyskałam stąd http://ladnetkaniny.blogspot.com/2013/07/jak-zrobic-lamowke-do-patchworka.html i tej metody się trzymam (nie wiem, czy jest jakaś inna, ta wydała mi się tak dobra, że postanowiłam już więcej nie szukać).


Do przygotowania mojej lamówki użyłam paska na 2,5 cala i to jest niezbędne minimum wg mnie.


Ze spodniej strony wszywam ręcznie. Lubie ten efekt, a może to temu, że moja maszyna nie udźwignie tylu warstw...


Tak zapamiętał to mój telefon.